Po co pojawiły się w CosmoŚwiecie?
Historia ma swój długi początek, jak każda:) Pomimo zdrowego trybu życia od zawsze, zaczęłam mieć silne alergie pokarmowe i skórne jej objawy, a jakakolwiek forma makijażu tylko pogarszała sytuację… Każdym kawałkiem ciała mój organizm mówił « dość ».
Obecnie udało się sytuację opanować dzięki wykluczeniu z diety kilkunastu produktów oraz spokojniejsze codzienne życie.
Świadomy sposób odżywiania przełożył się zatem na świadomy sposób pielęgnacji, a raczej… marne próby znalezienia produktów, które nie wywołują negatywnych reakcji na skórze, włosach itd. Testowałam wiele « nie wywołujących alergii » aptecznych podkładów, szamponów, kremów. Efektów tych eksperymentów nie będę opisywać:)
Część z Was pamięta zapewne moją współpracę z firmą z marokańskimi produktami, do dzisiaj z resztą można je znaleźć na półce w Kwiaciarni moich Rodziców Niezmiernie jednak brakowało mi cały czas kosmetyków do makijażu, po zastosowaniu których nie będę musiała ukrywać się w domu 3 dni
Praktycznie od początku też mojej przygody z kobiecymi zdjęciami, często wykonywałam samodzielnie wizaże, po pierwsze niezmiernie to lubię, po drugie jest to dla mnie moment niezwykle istotny przed sesją: budowania relacji. Zdjęcie człowieka, to nie tylko ten moment, w którym trzymam w ręce aparat. Żeby uchwycić w nim to COŚ, co ma w sobie, najpierw potrzebuję trochę z kimś « pobyć », wypić kawę, porozmawiać. W przypadku kobiet makijaż jest też momentem relaksu:)
Proś, a będzie Ci dane – któregoś wiosennego dnia wpadła mi w ręce strona http://www.biolander.com. Było w niej coś, co na dłuższą chwilę mnie zatrzymało. Zaczęłam obserwować fanpage tej marki, a później kierowana intuicyjnym impulsem napisałam meila z propozycją współpracy. Jakież było moje zdziwienie, gdy odpowiedź przyszła po 10 minutach! Później już wszystko potoczyło się « samo ». Samo oczywiście w cudzysłowiu, gdyż produkty te doskonale wpisywały się w strategię mojego budowanego CosmoWorld’u.
Fotografia, a wokół niej naturalne wewnętrzne i zewnętrzne piękno, samoświadomość, zmysłowa naturalna kobiecość, adekwatna samoocena, samoakceptacja… a marka ZAO jest jakby skrojona z moich myśli i zapotrzebowań!
Nie mogłabym promować, polecać, sprzedawać czegoś, w co nie wierzę, czego sama nie sprawdzę. Tym bardziej jeszcze, że wykonywana przeze mnie fotografia kobieca wykorzystuje « magię fotoszopa » w niewielkim aspekcie, światłocień, podkreślenie mocnych punktów, delikatna korekta skóry, jeżeli jest potrzebna… /Nie zdarzyło się, żebym korygowała w jakikolwiek sposób ciało, a mimo to Kobiety po sesjach u mnie czuja się PIĘKNE. I zapewniam Was, że to się nie zdarzy. Jeżeli tracę w ten sposób rzeszę klientek żądających fotoszopowego silikonu – trudno:) Chętnie polecę fotografów specjalizujących się w takich zdjęciach, z pełnym docenieniem ich kunsztu:)/
W ZAO pokochałam każdy detal… począwszy od 100% naturalnego składu, a na wymiennych eko/bambusowych opakowaniach skończywszy… Chcecie się zarazić?